Gdy jesień w Polsce zaczyna dawać we znaki, nie ma innego wyjścia jak tylko wsiąść w samolot i polecieć na Wyspy Brytyjskie. Wieczorem po locie z Poznania znalazłem się na London Stansted, skąd National Expressem dojechałem na 23:00 do centrum. Około północy udało mi się odnaleźć akademik London School of Economics w Islington.
Przez następne dni zobaczyłem Londyn inny od tego, który pamiętałem sprzed dziewięciu lat. Tydzień żyłem pomiędzy Islington, a wynajętym mieszkaniem znajomych w Fulham. Codziennie sporo jeździłem metrem, wałęsałem się po ulicach, odnajdywałem nieznane miejsca.
Wydaje mi się, że przez ten tydzień poznałem prawdziwe oblicze miasta. Spokojne parki, gwarne ulice, podmiejskie linie kolejki. Znane punkty, czyli Big Ben, Westminster oraz katedra Św. Pawła były tylko miejscami zaczepienia. Udało mi się poznać ciekawych ludzi, porozmawiać z kilkoma Londyńczykami. Szczególnie w pamięć zapadł mi pewien emeryt, który dwie godziny oprowadzał mnie po okolicach St. James Parku.
Londyn to miasto tysiąca parków, więc październikowej zieleni na zdjęciach jest co nie miara. Mój jesienny tydzień minął jak przepiękny sen. Londyn kojarzy mi się ze spokojem i odpoczynkiem od warszawskiej uczelnianej rutyny.
Mam nadzieję, że chociaż kilka z moich zdjęć tę atmosferę oddaje…