Ataki terrorystyczne w Mumbaju wstrząsnęły Indiami i opinią publiczną. Zagranica skierowała uwagę na dramatyczne wydarzenia w hotelu Taj, a reporter Gazety Wyborczej relacjonuje na żywo… z Bangalore, oglądając jeden z kanałów telewizyjnych, będąc 1000 km od ataków.
Jak pisze: nie wiem, czy zostanę w Indiach do przyszłego czwartku jak planowałem. (…) będą też śledztwa, oskarżenia, będą one wykorzystywane w polityce, a to może zakończyć się równie przerażająco, o ile nie nawet bardziej. Ludzie wiedzą, że ataki przeprowadzili muzułmanie, więc mogą zareagować w sposób po prostu szalony, co już nie raz się w Indiach, w Mumbaju zdarzało.
Media podkreślają powiązania zamachowców z Pakistanem, broni dostarczonej przez służby specjalne innego kraju, a także dywagują o możliwym wzroście napięcia w regionie. A jakie są fakty? Do zamachów przyznali się mudżahedini. Mało kto o tym wie, ale grupa Indyjscy Mudżahedini, odpowiedzialna za większość ataków w ostatnich miesiącach, składa się w większości z muzułmanów urodzonych w Indiach! Szaleństwo nie ma bowiem jednej narodowości. Na froncie dyplomatycznym z Pakistanu napływają głosy współczucia i potępienia zamachowców, a rząd tego kraju prowadzi równie beznadziejną walkę z terrorem jak indyjski rząd Manmohana Singha. I choć stosunki między sąsiadami są jakie są, to oba kraje oficjalnie wspierają się w tej walce, i nie pozwoliłyby sobie na takie gry polityczne. To, że zaatakowano luksusowe hotele, oznacza, że bezczelność atakujących przekracza wszelkie wyobrażenie. Pakistańczycy nigdy by się nie odważyli na taki atak, więc to musi być wewnętrzna sprawa – potwierdził były ambasador w Delhi i reporter, Krzysztof Mroziewicz w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
W zamachach giną równo hinduiści i muzułmanie, a w październikowych zamachach w Assamie ginęli wręcz głównie ci drudzy. Dlatego kiedy kraj przebudził się po niespokojnej nocy, normalni ludzie niezależnie od wyznania zjednoczyli się w sprzeciwie wobec terroru. W Gurgaonie wyznawcy obu głównych religii tak jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu, powiedzieli sobie 'dzień dobry’ w drodze do pracy, i obserwowali dalszy rozwój wydarzeń. Dlatego Indie nie staną w ogniu walk religijnych, tylko otrząsną się, jak po poprzednich zamachach. Których w tym kraju w tym roku nie brakuje (cytując za The Times of India):
>> Assam, 30 października 2008: przynajmniej 45 zabitych (liczba może się zmienić) i ponad 100 rannych w 18 wybuchach w poprzek stanu.
>> Imphal, 21 października 2008: 17 zabitych w silnym wybuchu niedaleko kwatery Manipur Police Commando.
>> Kanpur, 14 października 2008: ośmioro ludzi rannych po wybuchu bomby zamontowanej na rowerze na rynku Colonelganj.
>> Malegaon, Maharashtra, 29 września 2008: Pięć osób zginęło po tym jak wybuchła bomba ukryta w motorze na zatłoczonym targowisku.
>> Modasa, Gujarat, 29 września 2008: Jedna osoba zabita i kilka rannych po wybuchu bomby o niskiej sile rażenia, podczepionej do motoru zaparkowanego obok meczetu.
>> New Delhi, 27 września 2008: Trzy osoby zginęły po eksplozji granatu na targowisku w Mehrauli [między ND a Gurgaonem – przyp. R].
>> New Delhi, 13 września 2008: 26 osób zginęło w 6 wybuchach w różnych częściach miasta.
>> Ahmedabad, 26 lipca 2008: 57 osób zabitych w 20 eksplozjach w rozciągniętych w czasie dwóch godzin.
>> Bangalore, 25 lipca 2008: Jedna osoba zginęła po wybuchu ładunku o niskim zasięgu.
>> Jaipur, 13 maja 2008: 68 ofiar w serii zamachów bombowych.