5 dni w krainie zielonych pagórków i wartkich strumieni: zahaczając o Cardiff, przez Merthyr Tydfil do szczytów gór Brecon Beacons. Przewodnik po dzikich nazwach, których przeciętny Słowianin znad Wisły nie wymówi. A to wszystko w typowo brytyjskiej pogodzie, świetnej do popijania herbatki i chrupania kruchych ciastek w domu, mniej rewelacyjnej do przekraczania bagnistych łąk w butach z zamszu. Plus trochę owiec i żółtych, kolczastych krzaków w tle. A na koniec, jeden z największych stadionów do rugby na świecie. I pomyśleć, że kilka lat temu w wakacje prawie podjęłam tu pracę domokrążcy (przepraszam, sales repa)! Na pewno byłoby co oglądać w okolicy w wolne dni, wyskakując lokalnym autobusem z Cardiff…