W listopadzie firma wysłała mnie na trzydniowe szkolenie do fabryki w przemysłowym mieście Ploiesti w Rumunii. Zamiast wracać w piątek do kraju, zdecydowałem się wziąć dzień wolnego i poświęcić dwa dni na bardzo intensywne zwiedzanie.

W Ploiesti wsiadłem w pociąg do odległego o dwie godziny drogi miasta Sinaia – położonego u stóp Gór Bucegi. Obejrzałem tam monastyr oraz z zewnątrz słynny zamek Peles.


Taksówką (10 km, 10 zł, 10 minut) dostałem się do niedalekiego Busteni, skąd koleją linową wciągnąłem się na dwie godziny na spacer po płaskowyżu Gór Busteni. Widoki na Karpaty z wysokości 2000 m były imponujące.


Popołudniu, już po zapadnięciu zmroku dojechałem do Braszowa do hostelu. Braszów to jedno z miast dawnego Siedmiogrodu i uważany jest za turystyczną stolicę Transylwanii. Nad miastem góruje wielki napis BRASOV wzorowany na słynnym napisie z Hollywood.



Braszów zwiedziłem wieczorem, a w zimny sobotni poranek wciągnąłem się pod napis BRASOV kolejką linową. Ze wzgórza ciągnęły się fantastyczne widoki na Karpaty.



Po dwóch jazdach trolejbusem i jednej rozklekotanej rumuńskim pekasem dotarłem do słynnego zamku w Branie. Brański zamek jest imponujący i pewnie dlatego słynie jako „zamek Drakuli”. I jest PEŁEN ludzi jak hipermarkety przed Bożym Narodzeniem.



Po zwiedzeniu Branu wróciłem do Braszowa i pociągiem dostałem się do Bukaresztu, przyjeżdżając do stolicy późnym wieczorem i meldując się na nocleg w kolejnym hostelu.

Po pobudce o szóstej rano zwiedziłem błyskawicą centrum Bukaresztu i o 15:00 wsiadłem w samolot do Polski.


2 komentarze

    1. Nie ma połączeń bezpośrednich, ale wystarczy jedna przesiadka. Z Sinaia pociągiem albo autobusem musisz dostać się do Braszowa, a stamtąd kolejnym autobusem do Branu. pozdrowienia!

      Radek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.