W minionym tygodniu przebywałem służbowo w Pescarze Włoszech. Zamiast wracać do Polski w piątek i przyjechać do Augustowa w piątek późnym wieczorem, zdecydowałem się zostać w Italii dwie doby dłużej i wracać w niedzielę.
Po pracy w czwartek późnym wieczorem pociągiem dotarłem z Pescary do Rimini, a stamtąd autobusem do San Marino (1 godzina, 4 euro). Maleńkie San Marino – trzeci najmniejszy kraj na świecie – zwiedziłem nocą. W piątek wróciłem do Rimini, skąd ponownie pociągiem przez Bolonię przedostałem się do Florencji.
Dwie noce we Florencji spędziłem w gościnie u Vasji – słoweńskiego kolegi kolegi – Vasja, dziękuję za wszystko! Florencja bardzo mi się podobała, choć zwiedzanie jej uprzykrzał 35-stopniowy upał i gigantyczne tłumy turystów, stojących w dłuuuugich kolejkach przed każdym zabytkiem. Postanowiłem więc spróbować nowego typu zwiedzania – zwiedzić miasto nie korzystając z mapy i przewodnika i „zgubić sie w gąszczu ulic”. Dzięki temu trafiłem ostatecznie nie tylko na większość zabytków, ale również dałem się zaskoczyć ciekawymi, mniej znanymi miejscami.
W nocy z soboty na niedzielę Vasja zaprosił mnie wraz ze swoimi znajomymi ze studiów doktoranckich wpierw do azerskiej knajpy, a resztę nocy spędziliśmy na dachu 9-piętrowego wieżowca delektując się fajką wodną, słoweńską miodową nalewką i świetnymi widokami na Florencję. Po kilku godzinach snu z trudem zwlokłem się z wyra w niedzielę o poranku i dowlokłem się na dworzec Campo di Marte, skąd pociągiem dostałem się znów do Bolonii. Po trzech godzinach spędzonych na zwiedzaniu miasta przyszła kolej na powrót do domu – przedostałem się autobusem na lotnisko i wsiadłem w samolot do Frankfurtu.
Przez przypadek otworzyłem stronę i widzę, że wielki powrót 😉 Pisz więcej!
Podroz sluzbowa we Wloszech?! Co to za praca zatem?