Przełom roku 2017/2018 spędziliśmy w Los Angeles i okolicach. Zapraszamy do lektury naszych krótkich notatek z wyjazdu oraz obejrzenia zdjęć.
Los Angeles
Trudno opisać ogrom Los Angeles. Aglomeracja składa się de facto z kilkunastu miast, w których mieszka ponad 13 milionów ludzi. Jeśli chodzi o liczbę mieszkańców, to 18. największe skupisko ludności na świecie. Jednak to nie liczba mieszkańców stanowi o wielkości Los Angeles, lecz powierzchnia zajmowana przez miasto. Wyjazd z lotniska poza miasto zajmuje bez mała dwie i pół godziny, mówimy tu oczywiście o jeździe autostradą. Dotarcie gdziekolwiek w gąszczu autostrad i dróg szybkiego ruchu, bez posiadania nawigacji albo pilota, jest niemożliwe. Sprawy nie ułatwia szerokość amerykańskich autostrad. Jadąc z Los Angeles do San Diego, w pewnym momencie naliczyłem 11 pasów w jedną stronę. Wszystkie 11 było zakorkowanych.
Podpowiedź: w Los Angeles na lotnisku wypożyczalnie samochodów wciskają turystom abonament FasTrack. System umożliwia bezgotówkowe korzystanie z płatnych pasów na autostradzie oraz bezgotówkowe opłacanie przejazdów mostami. Wykupienie FasTrack jest reklamowane jako sposób oszczędzenia czasu i pieniędzy przy poruszaniu się autostradami w Kalifornii. Wykupowanie urządzenia jest kompletnie niepotrzebne i nieopłacalne. Przejechaliśmy w Kalifornii 4000 kilometrów i ani razu nie musieliśmy korzystać z FasTracka.
Podpowiedź druga: W Los Angeles na autostradach powszechnie wydzielone są pasy do car poolingu (podróżowanie więcej niż jedną osobą w aucie). Jadąc w dwie lub więcej osoby w aucie, można za darmo korzystać z tych pasów. Pasy do car poolingu nie są w żaden sposób powiązane z systemem FasTrack.
Los Angeles było naszą bazą wypadową podczas amerykańskich wakacji. Wielu turystów w czasie podróży do Kalifornii czym prędzej opuszcza miasto, ale naszym zdaniem warto spędzić tam choć kilka dni. Podczas naszego pobytu mieliśmy okazję lepiej poznać miasto. Najciekawsze były deptaki Venice oraz Santa Monica, a także liczne muzea. Zdecydowanie najmniej podobała nam się dzielnica Hollywood, pełna tłumów oraz turystycznego kiczu.
Kalifornijski roadtrip
W Kalifornii największe wrażenie robi różnorodność przyrody. W granicach stanu w kilka godzin można przemieścić się z okolic najwyższej góry USA (poza Alaską – Mount Whitney, 4421 m), do najniższego punktu Ameryki Północnej (Badwater, -85 m). W czasie podróży pokonuje się wszystkie strefy klimatyczne, od alpejskich, przez dorodne lasy, aż do step i pustynię (notabene większą część tej trasy pokonują co roku biegacze Badwater Ultramarathon). Mount Whitney i Badwater oddalone są od siebie tylko o 141 km.
Star Wars Canyon
Trafiliśmy na to miejsce zupełnym przypadkiem i zupełnie przypadkiem przeżyliśmy jedną z największych przygód w historii naszych podróży. W drodze z Lone Pine do Doliny Śmierci zatrzymaliśmy się na stosunkowo niepozornym punkcie widokowym, przy tzw. Rainbow Canyon. Spotkaliśmy tam fanów lotnictwa wojskowego, a konkretnie fotografów myśliwców. Grupka emerytów siedziała na turystycznych krzesełkach, zajadała kanapki, popijając herbatą. Siedzieli tak cierpliwie przez cały dzień, od jakiś siedmiu godzin, mając nadzieję, że pojawią się myśliwce. Samoloty pojawiły się podczas naszej obecności!
Piloci odrzutowców na dużej prędkości (około 700-800 km/h) doskonalili swoje umiejętności, przelatując myśliwcami przez kanion. Huk z przelotu myśliwca jest nie do opisania. Mieliśmy wyjątkowe szczęście, bowiem w ciągu godziny byliśmy świadkami aż sześciu przelotów, w tym raz pilot zmienił kurs i dla zabawy przeleciał 150 metrów nad naszymi głowami. Podczas tego ostatniego przelotu najpierw uderzyła w nas fala odrzutowca, a dopiero kilka sekund później druga fala dźwiękowa. Nie obyło się bez przykucania w celu złapania równowagi. Wrażenia: bezcenne!
Rainbow Canyon jest nazywany również Star Wars Canyon. Przelot przez kanion jest uważany za pierwszy stopień wtajemniczenia w lotnictwie amerykańskim. Samoloty, które będziecie oglądać, przylatują tu głównie z baz wojskowych Mojave, Edwards (na południe) oraz Nellis i Area 51 (na wschód). Największa szansa na zobaczenie samolotów jest od poniedziałku do piątku, w godzinach dziennych, mniej-więcej pomiędzy 9:00 a 18:00. Są dni, kiedy nie przelatuje żaden samolot, są dni, kiedy samoloty ćwiczą regularnie. Myśliwce raczej nie latają w święta narodowe, bardzo rzadko w weekendy, nie latają również ani z samego rana, ani wieczorem bliżej zmroku. Wybierając się na punkt, warto zaopatrzyć się w jedzenie i picie oraz sporą dawkę cierpliwości.
Nevada i Arizona
W drodze z Doliny Śmierci do Arizony, nie sposób nie zatrzymać się w Las Vegas. Światowa stolica kiczu nie zawodzi i stanowi przyjemną odmianę po surowym życiu pustyni. Z Las Vegas jest blisko nad Zaporę Hoovera (1 godzina) oraz do Wielkiego Kanionu (5 godzin jazdy).
Palm Springs i okolice
Palm Springs i Palm Desert to miasta położone około trzy godziny drogi samochodem od Los Angeles. Ukształtowanie terenu powoduje, że w miastach jest bardzo przyjemny mikroklimat. Nawet na przełomie grudnia i stycznia temperatura w dolinach osiąga 26-28°C. Spędziliśmy w Palm Desert kilka dni, eksplorując okolice: park narodowy Joshua Tree, okoliczne kaniony oraz wdrapując się na szczyt San Jacinto (3304 m).
San Diego
Wizytę w San Diego zostawiliśmy na sam koniec wyjazdu. Miasto leży przy samej granicy z Meksykiem (po drugiej stronie leży Tijuana) i cieszy się bardzo ciepłym klimatem. Główną atrakcją w San Diego jest lotniskowiec-muzeum USS Midway. Warto spędzić na lotniskowcu kilka godzin i dowiedzieć się od dawnej obsługi statku jak działają systemy wystrzeliwania oraz lądowania myśliwców. Pokład lotniskowca jest mniejszy, niż by się wydawało. Po wizycie na USS Midway nie sposób nie czuć respektu względem pilotów, którzy potrafią z prędkością 300 km/h trafić samolotem w obszar wielkości kortu tenisowego.
Druga największa atrakcja San Diego ma zupełnie odmienny charakter. To miejscowe zoo, uważane za jedno z najlepszych na świecie. Choć raczej nie przepadamy za zoo, wizyta w tym była nader interesująca. Warto przyjść tam z samego rana i odwiedzić pandy oraz niedźwiedzie polarne, zanim nadciągną tłumy.
Cześć! Jak można się z wami skontaktować?