Śmiem twierdzić, że w podróż do wielu krajów można ruszyć bez przygotowania. Po prostu pojechać z pustą głową i zacząć odkrywać krok po kroku miasta, zabytki, muzea, kulturę. Owszem, nie jest to być może zbyt wyrafinowana turystyka, ale czy można? Można.
Nie da się jednak w ten sposób zwiedzić Izraela. Historia dwudziestego wieku tak mocno definiuje relacje między państwem Izrael a terytorium Palestyny, wyznawcami judaizmu i islamu, że na każdym kroku do zrozumienia tego, co oglądamy, potrzebujemy podstawowych referencji historycznych lub kulturowych. Bez zbudowania podstawowej wiedzy lepiej ograniczyć się do plażowania w Tel Avivie lub odłożyć wizytę na później.
Dlatego przed wizytą polecamy dwie znakomite książki i dwa filmy, najlepiej w proponowanej kolejności:
1. From Beirut to Jerusalem – Thomas Friedman, 1989 (dostępne tylko wydanie angielskie)
2. Moja Ziemia Obiecana – Ari Shavit, 2014.
3. Paradise Now, Palestyna 2005 (pierwsza palestyńska nominacja do Oskara, 2006).
4. Omar, Palestyna 2013 (nominacja do Oskara, 2014).
Cenionym polskim reportażystą piszącym o Izraelu jest Paweł Smoleński: (Izrael już nie frunie, Wydawnictwo Czarne 2016 oraz Arab strzela, Żyd się cieszy, Świat Książki 2012).
Mur
Dla wielu Polaków Izrael to Ziemia Święta, a więc Jerozolima i podążanie śladami historii sprzed dwóch tysięcy lat. Jednak to, co wywarło na nas największe wrażenie, dzieje się dokładnie teraz. Powstaje mur wygradzający Autonomię Palestyńską, a pokonanie dziewięciu kilometrów między Jerozolimą a Betlejem to przejście przez zasieki i punkty kontrolne przygotowane do wojny. Dla nas, obywateli Unii Europejskiej przyzwyczajonych do Schengen, nawet mających w pamięci z innych odległych przejść granicznych szczegółowe kontrole i wielogodzinne kolejki, przekroczenie tej granicy to było przeżycie bezprecedensowe.
Izrael buduje mur od 2002 roku. Do tej pory (2017) wybudowano ponad 700 km betonowej zapory, wysokiej na osiem metrów. Mur zaczęto budować podczas Drugiej Intifady, czyli drugiego powstania palestyńskiego i według rządu Izraela budowany jest po to, aby zapobiec atakom terrorystycznym. Powstanie zakończyło się ponad dziesięć lat temu, liczba groźnych ataków znacznie spadła, jednak mur budowany jest dalej.
Mur oddziela Izrael od Zachodniego Brzegu, ale przebieg zapory wyznaczany jest arbitralnie. Przykładowo, prowadzony jest tak, żeby obejmować osiedla żydowskie zbudowane na terytoriach okupowanych. Mur wrzyna się w Zachodni Brzeg na kilkanaście kilometrów, zabierając Palestyńczykom 8-10% ich terytorium. Wywołuje to masowe protesty. Mur przecina w połowie osiedlowe drogi, eliminuje dawne korytarze transportowe i odcina byłych sąsiadów. W pobliżu Checkpoint 300 (pomiędzy Jerozolimą i Betlejem) widzieliśmy dom palestyński obudowany murem z trzech stron.
Nie przebieg muru wzbudza jednak największe emocje, ale przejścia w nim. Checkpoint 300 pomiędzy Jerozolimą i Betlejem jest silnie zmilitaryzowany. Pełny jest krat, betonowych zapór, opancerzonych pomieszczeń. Byliśmy tam jedynymi turystami w tłumie Arabów i na każdym kroku mogliśmy odczuć jak wygląda codzienność na przejściu. Widzieliśmy, jak izraelscy żołnierze popychają i szarpią Palestyńczyków. Byliśmy świadkami, jak izraelskie żołnierki zdzierają gardła na ludzi stojących spokojnie w kolejce, w tym krzyczą na kobiety i dzieci. Odczuliśmy upodlającą formę totalnej kontroli na własnej skórze i kiedy tam przebywaliśmy, skojarzenia z więzieniem nasuwały nam się same. Żołnierze zaczęli się zachowywać inaczej, gdy spostrzegli nas w kolejce. Wobec nas zachowali się uprzejmie i otrzymaliśmy możliwość szybszego przejścia przez checkpoint. Jednak zdążyliśmy już zobaczyć na własne oczy, jak wygląda przekraczanie granicy dla przeciętnego mieszkańca Autonomii.
Na Zachodnim Brzegu na terenie około 5500 km2 mieszkają 3 miliony ludzi. To tak, jakby zmieścić 3 miliony osób na terenie dawnego województwa elbląskiego z tym, że Zachodni Brzeg to tereny głównie pustynne.
Znakomita większość mieszkańców Zachodniego Brzegu nie może wjechać do Izraela, mimo że technicznie są obywatelami tego kraju (Palestyna nie jest uznawana za pełnoprawne państwo przez ONZ). Palestyńczycy mogą ubiegać się o prawo do przekroczenia checkpointu, tylko jeśli mają konkretnie udokumentowany powód. Każdorazowo władze Izraela wydają specjalną przepustkę:
1. Wizyta w szpitalu (poważny stan zdrowia).
2. Wizyta w sądzie (np. jako świadek).
3. Studia.
4. Pozwolenie na pracę w Izraelu – ograniczone do 55.200 przepustek (stan na 2017).
5. Pielgrzymka religijna (np. meczet Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie) – jednak mężczyźni muszą mieć ukończone 45 lat.
W przypadku jakichkolwiek wątpliwości, prośby o przepustkę są odrzucane.
Niestety, znakomita większość turystów odwiedzających Izrael nie zobaczy muru, ani nie dowie się o napięciach na checkpointach. Większość grup zorganizowanych odwiedzi co prawda Betlejem na Zachodnim Brzegu, jednak autokary z wycieczkami zorganizowanymi są odprawiane bez konieczności opuszczania pojazdu. Spośród turystów indywidualnych wielu boi się wjeżdżać na Zachodni Brzeg, w obawie przed nieprzyjemnościami podczas opuszczania Izraela. Niepotrzebnie. My nie mieliśmy żadnych nieprzyjemności.
Jak najłatwiej zobaczyć mur?
1. W Jerozolimie po wejściu na Wzgórze Oliwne (odwiedza je chyba każdy pielrzym), wystarczy czterdziestominutowy spacer na wschód. Spacer można zakończyć w miejscu zaznaczonym na Mapach Google jako stacja paliw Amoco, pod samym murem. Odjeżdżają stamtąd shared taxis, przejazd pod Bramę Heroda kosztuje 5 szekli.
2. Wybrać się na samodzielną wycieczkę z Jerozolimy do Betlejem. Autobus 234 z dworca autobusowego przy Bramie Damasceńskiej zabierze nas bezpośrednio pod Checkpoint 300 (10 szekli, pół godziny). Po przekroczeniu Checkpointu, warto przespacerować się kilometr lub dwa wzdłuż muru. Przejazd taksówką z ogólnie pojętej okolicy Checkpointu do Bazyliki Narodzenia Pańskiego w centrum Betlejem powinna kosztować 20 szekli. Na wycieczkę potrzeba pięć godzin, zaczynając i kończąc przy Bramie Damasceńskiej.
Jerozolima
Jerozolima to jedno z najstarszych miast świata, a do tego święte miasto judaizmu, chrześcijaństwa oraz islamu. Ilość miejsc związanych z kultem religijnym przyprawia o zawrót głowy. Można tu trafić m.in. na wzgórze, na którym Bóg stworzył Adama; gdzie Abraham chciał złożyć syna w ofierze; Salomon wybudował Pierwszą Świątynię; na miejsce przechowywania Arki Przymierza; miejsce narodzin Matki Boskiej; miejsce śmierci Jezusa; miejsce śmierci Matki Boskiej; wzgórze z którego Mahomet wstąpił do nieba; żeby wymienić tylko ważniejsze momenty z historii miasta.
Ranga odwiedzanych miejsc powoduje, że część turystów lub pielgrzymów przeżywa wyjątkowe uniesienia emocjonalne. Podczas pobytu w Jerozolimie z zainteresowaniem przeczytaliśmy o tzw. Syndromie Jerozolimskim. Otóż około sto osób rocznie zapada na zaburzenie psychiczne pod wpływem ekstazy religijnej. Wybrane symptomy psychozy to:
- Turysta/pielgrzym uważa się za proroka albo postać z Biblii / Tory / Koranu.
- Turysta/pielgrzym zaczyna przywiązywać wyjątkową uwagę do czystości, bierze kąpiele lub prysznic kilka/kilkanaście razy dziennie, drobiazgowo przycina paznokcie.
- Turysta/pielgrzym zaczyna publicznie recytować psalmy albo wersy ze świętych ksiąg.
- Turysta/pielgrzym przygotowuje z prześcieradła hotelowego białą togę sięgającą kostek.
- Turysta/pielgrzym organizuje procesję albo marsz do jednego ze świętych miejsc. Wygłasza tam przygotowane przez siebie kazania, z reguły marnej jakości.
Jeśli zauważycie takie symptomy u Waszych towarzyszy podróży, skontaktujcie się ze szpitalem psychiatrycznym!
Wracając do samej Jerozolimy, po kilku dniach zwiedzania ranga odwiedzanych miejsc przestaje budzić emocje. Rozczarowuje również atmosfera miejsc kultu, ponieważ główne atrakcje religijne są pełne rozkrzyczanych wycieczek zorganizowanych i są rozświetlone smartfonami. W Bazylice Grobu Świętego spotkaliśmy Rosjankę namiętnie macającą czterystuletnie obrazy – sprawdzała jakość farby? – po zwróceniu uwagi była bardzo zdziwiona, w czym problem. Chwilę później jeden z Amerykanów wskazując na grób Jezusa zapytał się nas Guys, do you know what is going on there?. Wreszcie podczas zwiedzania podziemi Miasta Dawida jeden z turystów zapytał przewodniczkę, czy Egipcjanie budujący te tunele byli bardzo mali, bo sufit jest nisko??
Bardzo polecamy wycieczkę po Mieście Dawida, wykopaliskach prowadzonych w najstarszej części miasta. Kluczem do zrozumienia Jerozolimy jest uświadomienie sobie, jak znacznie topografia miasta zmieniała się przez wieki. Obecne mury Starego Miasta wybudował sułtan Sulejman Wspaniały dopiero w szesnastym wieku naszej ery. Starożytne miasto leżało dużo niżej w dolinie, w zasadzie w całości poza obecnymi murami. Leżało też około 5-10 metrów głębiej niż obecnie poprowadzone ulice. Przez wieki kolejne cywilizacje budowały na ruinach poprzednich: Żydzi, potem Rzymianie na ruinach miasta żydowskiego, muzułmanie na ruinach budynków rzymskich, chrześcijanie na budynkach muzułmańskich. Uświadomić to sobie można właśnie w Mieście Dawida, gdzie kilkanaście metrów pod ziemią ogląda się fortyfikacje z czasów Króla Dawida. Wycieczki do Miasta Dawida warto rezerwować na kilka dni do przodu (65 szekli). Innym łatwiej dostępnym miejscem (bez rezerwacji; 10 szekli) jest sadzawka Bethesda przy kościele Świętej Anny – oryginalny zbiornik z czasów rzymskich znajduje się głęboko pod poziomem posadzki.
Yad Vashem
Naszym zdaniem w Jerozolimie można zrezygnować z oglądania kolejnego ważnego kościoła albo odpuścić zwiedzanie kolejnych miejsc mgliście powiązanych z Nowym Testamentem. Ale nie można nie zobaczyć Yad Vashem.
Nie da się opisać słowami wrażeń z wizyty w Instytucie Yad Vashem. Samego instytutu na pewno nie trzeba przedstawiać – to miejsce (Yad) pamięci o ofiarach Holocaustu, gdzie podejmowana jest próba utrwalenia imion (Vashem) i losów każdej ofiary Holocaustu oraz tych wszystkich ludzi różnych narodowości, którzy ratowali Żydów od śmierci.
Muszę coś dodać: w czasie zaledwie tych kilku dni w Izraelu spotkaliśmy różne osoby, które wspominały nam o swoich polskich korzeniach. Była to chociażby nasza izraelska przewodniczka po Mieście Dawida, była to dziewięćdziesięcioletnia pani woluntariuszka w Instytucie oraz były to różne osoby spotykane na ulicy. Za każdym razem nasza rozmowa miała podobny przebieg: „moi rodzice byli spod Siedlec – tak? wiecie gdzie są Siedlce? – nie, nie byłam w Polsce – prawie cała moja rodzina została wymordowana w czasie wojny – nie chciałabym tam jechać, za dużo wspomnień”…
Yad Vashem to wstrząsające świadectwo najgorszej zbrodni w dziejach ludzkości. Nawet te osoby, które w Polsce odwiedziły muzeum Auschwitz lub muzea w innych byłych obozach zagłady, zobaczą tu historię Holocaustu z nowej porażającej perspektywy. Yad Vashem dokumentuje, jak stopniowo rodziło się zło. Najpierw z frustracji, niezadowolenia, kryzysu ekonomicznego, później przez szukanie winnego, obojętność w całej Europie, niereagowanie na dzielenie ludzi na tych lepszych i gorszych, wreszcie przez wykluczanie ze społeczności, nazywanie niższą rasą, oskarżanie o rozprzestrzenianie chorób, życzenie śmierci aż wreszcie po masową eksterminację…
Gdzieś na początku ekspozycji w Instytucie, we fragmencie o latach 30. w Niemczech, na ścianie zapisany jest po angielsku wiersz:
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Martin Niemöller, wiersz napisany w obozie w Dachau w 1942.
Wiersz, niestety, nie stracił na aktualności.
Tel Aviv
Przebywając na plaży w Tel-Avivie, łatwo zapomnieć jak długotrwały i krwawy konflikt toczy się pięćdziesiąt kilometrów na wschód od miasta.
Trudno znaleźć bardziej odmienne miasta niż Tel Aviv i Jerozolima. Jerozolima to tysiące lat historii, podczas gdy Tel Aviv to nowoczesne miasto założone w dwudziestym wieku. Jerozolima leży na wzgórzach, Tel Aviv na równinie nad morzem. Jerozolima to miasto religii, w Tel Avivie dominuje biznes. Do tego w Tel Avivie nie spotkaliśmy ani jednego tradycyjnie ubranego Żyda.
Tel Aviv zwrócony jest frontem do morza: szerokie promenady i bulwary, piaszczyste plaże, bary z drinkami z palemkami, tłumy spacerowiczów, rowerzystów oraz joggerów. Do tego nagie torsy Izraelczyków i obcisłe stroje nowoczesnych Izraelek. Nocą liczne bary, nowoczesne kluby, Uber zamiast taksówki. W czasie Ramadanu muzułmańskie rodziny piknikują wieczorem w parkach, a młode Arabki w kolorowych i niebanalnych chustach spotykają pod drogimi restauracjami.
Jaffa jest największą atrakcją Tel Avivu. Dawniej zaniedbane portowe miasto, na początku wieku zostało gruntownie odremontowane. Dzisiaj pełna barów Jaffa staje się modnym miejscem zarówno wśród turystów i Telawiwian. Jest to w pewien sposób chichot historii. Izraelska Jaffa jest bowiem na wskroś arabska, zarówno jeśli chodzi o architekturę, jak i mieszkańców. Ale to nie jest ważne dla setek ludzi w przepełnionych restauracjach, gdzie obok siebie popijają lemoniadę z izraelskich cytryn i jedzą hummus Żydzi, Arabowie i turyści z Rosji, USA, Niemiec, Korei, no i Polski…
Dziękuję Państwu za ten wspaniały reportaż. Wspomnienia stanęły jak żywe. Doskonałe zdjęcia i przepraszam za wykorzystanie do uświadamiania biedocie polskiej, która nie widziała i nie zna tamtejszych realiów życia, co wkrótce może być i naszym udziałem, jeśli nie staniemy w obronie naszej Ojczyzny.