Jeśli do tej pory wierzyłeś, że najbardziej na świecie spóźniają się Włosi, jesteś w wielkim błędzie. Włoch to uosobienie punktualności przy mieszkańcu Indii. Przy całym włoskim spóźnianiu się, godzina ósma czterdzieści pięć pozostaje jednak na Półwyspie Apenińskim za kwadrans dziewiątą, a nie punkt ósmą. Jeśli w nawet najbardziej elastycznym czasowo państwie europejskim w urzędzie oznajmią Ci, że masz przyjść w przyszłym tygodniu, co najwyżej przyjdziesz w piątek zamiast w poniedziałek. Tutaj słysząc takie słowa nie masz po co kierować swoich kroków do urzędu wcześniej niż za dwa tygodnie. Nie ma problemu, proszę przyjść jutro oznacza w przekładzie na język polski przyjdź za trzy dni. Obie strony, dostarczająca i odbierająca informację i pożądane dobro (towar, pieczątkę, decyzję urzędową) zdają sobie sprawę, że następnego dnia nic gotowe nie będzie. Czy w takim razie nie prościej byłoby od razu powiedzieć proszę przyjść za trzy dni? Nie, ponieważ za trzy dni to w mentalności Hindusa też jutro, jutro to też za trzy dni, wczoraj było jutro, jutro jest dzisiaj, ósma czterdzieści pięć to siódma trzydzieści, dziewiąta piętnaście, albo nawet i dziesiąta.

Europejczycy po przyjeździe do Indii są pełni energii, chcą od razu jechać do Delhi na wycieczkę, załatwić formalności z administracją, zrobić zakupy. Strata godziny, dnia, ułamka czasu to dla Europejczyka dramat. Przeżyłem to samo na początku sierpnia, ale kiedy teraz patrzę na nowych studentów, nie mogę wyjść ze zdumienia, że można być tak nerwowym i tak się spieszyć. W Indiach z taką postawą nie ma szans. Powoluuuuuutku… Przyjmij zasadę, że jeśli powinieneś coś zrobić dzisiaj, a koniecznie musisz zrobić jutro, zacznij to robić pojutrze.

Nasz kampus jest jednak na wskroś europejski, więc na wykłady w żadnym razie nie wolno się spóźniać. Przynajmniej tak głoszą oficjalne zasady, od których część wykładowców po cichu nielegalnie odchodzi. Mówią: niech to będzie nasza wspólna tajemnica, nie mówcie nikomu. Ku uldze hinduskich studentów i zadowoleniu samych wykładowców. Trudno przecież przez całe swoje dotychczasowe życie traktować upływ czasu po macoszemu i zmieniać przyzwyczajenia dla dziwnych ustaleń administracji! Po co robić z igły widły? Kwadrans w jedną czy drugą, żadna różnica. A o ile mniej nerwów.

5 komentarzy

  1. Hej,

    zauwazylam dokladnie to samo, jak zobaczylam Jane (nowa wspollokatorke z Niemiec) podczas jej pierwszych dwoch dni pobytu w Indiach. Wciaz cos chciala robic! Bez sensu! Nie lepiej polezac przez chwile? 🙂

    Przyznam sie, ze na poczatku bylam tak samo nerwowa. No ba, w koncu jednak jestesmy z tego samego esgiehu, mimo ze moze nie tak korporacyjni jak ajsek 🙂 CZAS TO PIENIADZ

    waso
  2. Janie już trochę przeszło, ja co prawda mam jeszcze poprzyjazdowego kręćka, ale jakoś indyjskie spowolnienie mi nie przeszkadza :P.

    Czas to pieniądz, ale czasami człowiek wolałby mieć mniej pieniędzy a więcje czasu :P.

    Justyna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.