Raport numer jeden
Dotyczy
ogólnie: eksploracji Ameryki Południowej przez Paulowiki
szczegółowo: wizytacji Paulowiki w mieście amazońskim Iquitos
Charakterystyka: ściśle tajne
Data i miejsce: Iquitos 21 lipca 2015
Niżej podpisany, starszy szeregowy Radosław Paulowiki, odkomenderowany wraz z Bogną P. do wprowadzenia Planu Eksploracji Ameryki przez Paulowiki w Ameryce Południowej, z szacunkiem pozdrawiając Kapitana Paulowiki (wraz z Małżonką) oraz Głównego Inspektora G. (wraz z Małżonką), melduje posłusznie, co następuje:
1. Przybywszy samolotem do Iquitos, niżej podpisany (wraz z małżonką) bezzwłocznie stawili się w Hotelu Partenon, wybudowanym w stylu helleńskim, celem zameldowania się w recepcji na dwie noce w pokoju dwuosobowym, zarezerwowanym uprzednio po wyjątkowo korzystnej cenie. W recepcji recepcjonista perfekcyjnym angielskim, po raz pierwszy w naszej podroży w Ameryce Południowej, mile przywitał nas w hotelu oraz po wydaniu kluczy poprosił boya hotelowego o zabranie plecaków do pokoju; nastąpił tutaj wyraźny kontrast pomiędzy bielą koszuli boya hotelowego a ewidentnym brudem plecaków niżej podpisanego i jego małżonki, które to plecaki ostatni raz były czyszczone w minionym roku, a ostatnie dwa tygodnie były wyjątkowo brudzone na wędrówce wokół gór Huayhuash, i może głównie dzięki temu faktowi boy hotelowy został wynagrodzony kwotą 1 (słownie: jednego) sola za przeniesienie plecaków do pokoju 205, z którego to pokoju rozpościera się widok na basen hotelowy, który to basen był głównym kryterium wyboru Hotelu Partenon, bowiem w Iquitos niżej podpisany i jego małżonka zaplanowali odbudować siły witalne utracone podczas wędrówki górskiej. Warto nadmienić, że ekskluzywny basen znajduje się na parkingu, tuż obok zaparkowanego autobusu. Oprócz basenu Hotel Partenon ozdobiony jest posągami wykonanymi przez artystów w stylu helleńskim; posąg stojący w lobby przedstawia prawdopodobnie Zeusa, natomiast nieco bardziej bezpruderyjna rzeźba została dyskretnie umieszczona w kącie podwórka, schowana przed wzrokiem większości gości, szczególnie tych religijnych, którzy mogliby poczuć się urażeni śmiałością wizji artystycznej.
2. Odnotowana została wyjątkowa zmiana klimatu, Iquitos oferuje bowiem klimat tropikalny, znacznie inny od Limy (która jest jedną z najsuchszych stolic świata), tutejsze powietrze jest gorące i wilgotne, a codziennie precyzyjnie o 15:00, mimo pory suchej, spadają deszcze, które skutecznie na chwilę ochładzają rozgrzane miasto; w dniu wczorajszym oraz dzisiejszym deszcz padał już dwa razy, a więc dokładnie tyle samo razy, ile padał od przyjazdu niżej podpisanego do Ameryki Południowej (raz na Death Road oraz raz na koniec wędrówki w Huayhuash), co zostało odebrane jako przyjemna zmiana na lepsze, mimo że w kolejnych tygodniach zapewne nastąpią przypadki, kiedy deszcz o 15:00 zaskoczy niżej podpisanego poza wygodnym hotelem, przykładowo w dżungli albo na łodzi.
3. Jako że miasto Iquitos jest największym miastem na świecie, do którego nie da się dojechać drogą jezdną, a do którego można dostać się tylko łodzią albo samolotem (mimo, że wokół miasta jest kilka dróg, co można nawet zobaczyć na Google Maps, ale są to drogi prowadzące tylko do okolicznych wiosek i prędzej czy później się kończą), w mieście jest bardzo mało samochodów, co nie oznacza, że nie ma ruchu, o nie, jest wręcz przeciwnie!, miasto jest wyjątkowo pełne hałaśliwych motoriksz (konstrukcje głównie oparte o motory 125cc firmy Hero Honda, koszt nowej rykszy 5000 soli, cena przejazdu do centrum miasta 3-4 sole); ilość motoriksz w 400-tysięcznym Iquitos jest tak przytłaczająca, że wydaje się, że w każdym momencie jest ich na ulicy co najmniej milion, co oczywiście nie jest możliwe, bo nawet gdyby każdy mieszkaniec miasta, włączając niemowlęta i osoby niedołężne, jeździł po mieście rikszami, to i tak mieszkańców miasta nie starczyłoby do obsadzenia miliona riksz; nie zmienia to faktu że powyższe zdanie (o milionie riksz) dobrze oddaje atmosferę ulic miasta. Niżej podpisany wraz z małżonką regularnie i z radością wspierają przemysł rykszarski, którego pracownicy są ciężko pracujący, wyjątkowo uczciwi cenowo względem obcokrajowców, oraz z uśmiechem wykonują swoją niegodną pozazdroszczenia pracę
4. W dniu dzisiejszym, po zjedzeniu śniadania, które mimo wystroju hotelu nie nawiązywało w żaden sposób do Grecji, a na które składało się, jak w każdym innym miejscu na południowoamerykańskim kontynencie, masło, bułka, dżem, kawa i jajka, niżej podpisany i małżonka udali się na targ Belen, który to targ cieszy się opinią jednego z najsłynniejszych targów na świecie. W porze deszczowej poziom wody w rzece Rio Itaya wzrasta o 3-4 metry względem obecnego poziomu wody i wtedy handel na targu odbywa się w dużej mierze na łodziach; obecnie w porze suchej można zwiedzić dzielnicę Belen suchą stopą oraz z zainteresowaniem obejrzeć konstrukcje budynków, które stoją na 3-4 metrowych palach, pod którymi wałęsają się psy oraz walają śmieci; niestety trzeba tu nadmienić dygresją, że mimo haseł wymalowanych na murach („nie wyrzucaj śmieci do rzeki”) odpadki są często wyrzucane przez pracowników transportowych motorówek, bezpośrednio do rzeki, zanieczyszczając dopływy Amazonki plastikowymi butelkami, plastikowymi torbami, i cała inną masą, za przeproszeniem, co wyjątkowo szpeci brzegi rzeki, źle świadczy o naturze ludzkiej osób niedoceniających wyjątkowego ekosystemu Amazonii, a może jeszcze gorzej o rządzie peruwiańskim i samorządzie lokalnym, które nie zapewniają żadnych pojemników na śmieci ani najwyraźniej niewystarczająco edukują osoby, które codziennie tak mocno muszą walczyć o utrzymanie się, że nie mają czasu rozumieć, że śmieci do rzeki nie należy wyrzucać.
Kończąc dygresję, a wracając do meritum, czyli targu Belen, niżej podpisany został postawiony w kłopotliwej sytuacji, bowiem jego małżonka stwierdziła, że ona w Iquitos zostaje, ponieważ, tutaj cytat, „targ Belen jest to najbardziej fascynujące miejsce na świecie”, w którym to miejscu handluje się wszystkim co żywe i martwe, w tym: mydłem, powidłem, warzywami, rybami, kurczakami, aligatorami, wężami, ogonami itp. (jako, że w dniu jutrzejszym w godzinach wczesnoporannych planowany jest wyjazd z Iquitos w stronę trójstyku granic Peru, Kolumbii oraz Brazylii, niżej podpisany wyraża niniejszym nadzieję, że jego małżonka zmieni jednak swoje zdanie i dołączy do niżej podpisanego o 5:00 na szybką łódź płynącą w kierunku Santa Rosy oraz Tabatingi),
W tym miejscu warto przytoczyć zabawną anegdotę, o tym jak niżej podpisany zakupił na targu Belen kawał mięsa, który przypominał grillowane nogi żółwia i kosztował 5 soli (słownie: pięć soli). Po dokonaniu zakupu oraz oddaleniu się od stoiska z grillem, zaczepił niżej podpisanego nieznany mężczyzna, który po hiszpańsku wyjaśnił, że nie jest to mięso z tortugi, lecz z aligatora; mężczyzna zarzekał się, że mięso to znakomicie działa na choroby płucne, w tym gruźlicę, oraz jest znanym afrodyzjakiem, po czym odszedł ze śmiechem. Co do wrażeń niżej podpisanego, żadnych wyraźnych efektów prozdrowotnych nie zaobserwowano, lecz mimo to zainspirowało to jego małżonkę do zasugerowania, że po powrocie do Polski powinni zachęcić bystrzańskie Sanatorium Przeciwgruźlicze do masowego zastosowania mięsa aligatorowego przy kuracji pacjentów zapadłych na suchoty.
5. Praczek w mieście do tej pory nie zidentyfikowano, natomiast została zidentyfikowana kwatera główna Peruwiańskiej Marynarki Wojennej w Iquitos oraz Peruwiańskich Sił Lądowych. Podobnie jak kapitana Pantaleona Pantoji, bez zgody generała Scavino, nie wpuszczono niżej podpisanego, ani jego małżonki, na teren obu kwater.
6. Niżej podpisany melduje, że ogarnięty zapałem zdobycia szerszej wiedzy z biologii, z której to nauki w szkole podstawowej oraz liceum niżej podpisany zawsze miał niestety jak najgorsze stopnie, udał się wraz z małżonką do znanego pod Iquitos ośrodka wylęgania motyli. W tym celu udano się motorikszą do portu Bellavista, a następnie po negocjacjach cenowych z właścicielem łodzi (od osoby ida i vuelta, czyli tam i z powrotem, 10 soli, słownie: dziesięć soli), udano się na drugą stronę rzeki do wioski Padre Cocha, skąd czekała na niżej podpisanego oraz jego małżonkę wędrówka jednego kilometra, około piętnastu minut, w tropikalnym skwarze, do motylarni Pilpintuwasi. Jakąż przyjemną niespodziankę zaoferował właściciel łodzi, kiedy zasugerował, że drobnymi przesmykami jest w stanie podpłynąć swoją malutką łodzią znacznie bliżej motylarni niż duże statki, pozwalając tym samym dłużej rozkoszować się przeciągiem na łodzi oraz zostawiając niżej podpisanemu i jego małżonce zaledwie 2-3 minutowy spacer, po malowniczo rozłożonych deskach. Po wylądowaniu na brzegu oraz obiecanym kilkuminutowym spacerze, niżej podpisany i jego małżonka dotarli tylnymi drzwiami do profesjonalnie wyglądającej motylarni, gdzie przebywało sporo turystów i gdzie niezwłocznie pobrana została przez pracownika motylarni, znajomego właściciela łodzi, opłata 20 solów od osoby (słownie: dwadzieścia).
Zwiedzanie motylarni minęło w miłej atmosferze, a przewodnik dbał o samopoczucie gości, lecz dopadły niżej podpisanego i jego małżonkę podejrzenia, kiedy okazało się, że oprócz motyli przy motylarni nie ma możliwości obejrzenia obiecanego w przewodniku jaguara, mrówkojada i małp. Wyglądało na to, że niżej podpisany i jego małżonka zostali wywiezieni przez właściciela łodzi do innej motylarni, niż uprzednio uzgadniali. Po powrocie na łódź oraz portu Bellavista, wobec niemiłej postawy właściciela łodzi, niżej podpisany i jego małżonka postanowili spłatać właścicielowi łodzi tzw. psikusa oraz przekazali mu kwotę 10 soli, czyli 50% uzgodnionej uprzednio kwoty, po hiszpańsku informując go z rozbrajającą miną, że przecież na taką kwotę się umawiali, i że uprzednio zrozumieli, że ustalona cena jest za łódź, a nie za osobę, i że w ogóle właściciel niewyraźnie mówi po hiszpańsku. Ponieważ właściciel łodzi uprzednio sam spłatał psikusa wobec psikusa niżej podpisanego i jego małżonki był bezradny.
Niech Bóg zachowa Państwa w opiece!
Podpisano:
starszy szeregowy Radosław Paulowiki
Załączono kopie dla Kapitana Paulowiki, Inspektora G. oraz generała Rogera Scavino, szefa V Okręgu (Amazonia).
* Osoby lekko zdezorientowane stylem wpisu gorąco zachęcamy do lektury książki Mario Vargasa Llosy „Pantaleon i wizytantki”, której akcja rozgrywa się w Iquitos.
Wpis dedykowany Kapitanowi Pawłowickiemu, zdecydowanie największemu fanowi Mario Vargas Llosy w Polsce
Sam Llosa by się nie powstydził!
Paulowiki Starszy