Mieszkam już 7 miesięcy w Warszawie, a jeszcze nie byłem nigdy w Kampinosie… Czas nastał to zmienić – w sobotę 16ego kwietnia zorganizowałem wyrypę rowerową. Na ogłoszenie powieszone w Trampie odpowiedzieli Grzesiu Dzięgielewski oraz 'wpadła przypadkiem do kanciapy’ Justyna. O 8.30 spotkaliśmy się na jeszcze rozwalonym Placu Wilsona, skąd przetelepaliśmy się tramwajem w okolice dawnej Huty Lucchini.
Pierwszy wypad rowerowy w roku, więc prędkość nie była powalająca, ale zobaczyliśmy Palmiry, siedliśmy pod sklepem na zabitej dechami wiosze, przenosiliśmy rowery przez kałużę, a jak wracaliśmy z Grzesiem z Truskawia, to nadmoczyła nas lekko przechodząca obok burza… Pół dzień na rowerze (7 godzin) można było więc uznać za udany i męczący, kiedy wsiadaliśmy gdzieś na Bemowie w tramwaj.