Malownicza trasa, poprowadzona jak zwykle ze skrzyżowania wiczlińskiego (dla przypomnienia skrzyżowanie dróg dojazdowych z Karwin i Grabówka – około 10 km od Euromarketu). Z racji swojej długości i specyfiki powrotu (PKP, o tym niżej), wymaga dość wczesnego wyjazdu z Trójmiasta. Polecam zabrać kompas albo dobrą mapę pokrywającą tereny między Gostomiem, a Lipuszem.


W początkowej fazie wiedzie po asfalcie, przynajmniej aż do Przodkowa. Przejazd tego kawałka asfaltem pozwala zaoszczędzić sporo czasu, zresztą widoki i tak nie są powalające w tym rejonie. Sugerowana trasa: Koleczkowo – Kielno – Czeczewo – Przodkowo.

Nas pod Przodkowem o mało szlag nie trafił, kiedy na dokładnie 3 km przed tą wsią pękł mi łańcuch. Podbiegłem z rowerem te kilka kilometrów. W całym Przodkowie nie ma warsztatu rowerowego, ba, nie można nawet klucza do naprawy łańcucha kupić. Kiedy już zbieraliśmy się na udanie się na PKP (do Borkowa jakieś 7 km), na asfalcie przed nami pojawiło się dwóch rowerzystów, w pełnym rynsztunku. No jasne. Misiek z wujkiem;

spotkani akurat o tej porze; w ten dzień; no i w Przodkowie, 30 km od Gdyni. Oczywiście mieli klucz, 15 minut później system napędowy mojego roweru był jak nowy (a łańcuch i zębatki tak czy siak wymieniłem kilka dni później, w sumie przejechałem na nich prawie 6000 km, więc i tak nieźle 🙂 No ale wracając do naszej sytuacji na trasie: skutecznie zmarnowane 2 godziny spowodowały, że plusy naszego wczesnego wyjazdu szlag trafił.


Następnie skierowaliśmy się do Smołdzina, przebijając się przez polne drogi. Przy fontannie należy skręcić w lewo, zaraz potem w prawo. Droga z płyt wiedzie przez jakieś 200 m do oczyszczalni ścieków, potem omija ją z lewej ścieżka, która po przekroczeniu Klasztornej Strugi zamienia się na powrót w drogę. Uwaga, na ścieżce nietrudno o wywrotkę (ja zaliczyłem – dziury zarośnięte trawą). Choć i tak było lepiej niż podczas wczesnowiosennego przebijania się piechotą przez ten syf. Co do nawigacji, pomocna może być mapka.

Przy wjeździe do Smołdzina zapewne wkopiecie się w tę samą drogę w prawo, co i my. Skutecznie zniechęciły nas jednak agresywne psy, pojechaliśmy dalej prosto i dopiero drogę później w prawo (może 50 m dalej). Kolejne 100 m i jesteśmy w „centrum” Smołdzina. Wioska jest nawet ładnie położona, na wzgórzu morenowym, dookoła stawu. Tylko zapyziała jak cholera. Dojeżdżamy do drogi głównej, trochę pod górkę, i w lewo. 50 metrów dalej z prawej strony jest GS z budką telefoniczną, przy nim skręcamy w prawo na polną drogą. Teraz czeka nas bodaj 4 km kawałek polnej drogi, generalnie rzecz biorąc na każdym skrzyżowaniu dróg polnych jedziemy prosto.

Zanim dojedziemy do Borowa dane nam będzie jechać wzdłuż jeziora Sitno, całkiem ładnego kawałka wody. W samym Borowie hyc w prawo, 400 m szosą, i tym razem hyc w lewo na boczną drogę przez przejazd kolejowy. Kolejna mapka całkiem ładnie przedstawia ten teren.

W tym momencie obieramy sobie generalny cel Ostrzyce. Droga jest ładna, w lipcu 2004 mieliśmy przyjemność za przeproszeniem przepieprzać się z rowerami przez teren budowy drogi asfaltowej do Kiełpina właśnie. Jako bystry naśladowca Sherlocka Holmesa, wnioskuję że nasi kochani drogowcy mogli doprowadzić już asfalt do samego Borowa. Tak więc od 2005 roku pędzimy po pięknej, gładkiej jak stół nawierzchni do Kiełpina, cały czas prosto, przecinamy również prosto jak w mordę strzelił drogę Kartuzy-Egiertowo, dojeżdżamy do cichego Goręczyna, a tam po zjeździe skręcamy na sporym skrzyżowaniu w prawo. I 5 km dalej jesteśmy w Ostrzycach. Generalne wrażenia z tego odcinka: bardzo mało uczęszczana droga asfaltowa, czyli czysta przyjemność w porównaniu z wertepami, jakimi często raczy nas Pojezierze Kaszubskie 🙂


Przez Ostrzyce przebiega Droga Kaszubska, najpiękniejsza droga regionu, zainteresowanych odsyłam do szlaków wieżyckich w spisie tras. Ale wracając do meritum: Ostrzyce są na 52 kilometrze licząc od Wiczlina, pięknie położone między wzgórzami, a jeziorem. Jedziemy drogą wzdłuż jeziora w kierunku Wieżycy, przed samym wiaduktem kolejowym (jakieś 5 km dalej) skręcamy w prawo w górę, wzdłuż nasypu. To „główna” droga do Krzesznej, malutkiej stacji (stacyjki?), gdzie nie ma nic, ale jest sklep. W tejże miejscowości wjeżdżamy na wiadukt, a potem szybki zjazd w dół, na przesmyk między jeziorami Ostrzyckim i Dąbrowskim. Zaczyna się dość stromy i upierdliwy podjazd po piachu, około 30-40 metrów w pionie. Mimo to bez większych problemów trafimy do Pierszczewa, gdzie wjedziemy na asfalt i puścimy się w dół fantastycznym zjazdem. Osiągneliśmy tam prędkość maksymalną z wyjazdu. A teraz uwaga! W Gołubiu na skrzyżowaniu jedziemy w prawo, mimo że aż chciałoby się dalej jechać z górki. Nie! Naszym celem jest w tej chwili Stężyca, 7-km po ładnym, sosnowym lesie. Czyli pierwsze objawy Borów Tucholskich wokół nas.

W Stężycy znowu jest zjazd i skrzyżowania. Na pierwszym jest bardzo dobrze zaopatrzony sklep, do tego praktycznie ostatni przed Lipuszem.

Jedziemy na Gostomie, drogą asfaltową w lewo. To bardzo ładny kawałek szosy, praktycznie nic nie jedzie, droga momentami prosta jak strzała, prawie zupełnie płaska. No i tym razem już naprawdę jesteśmy w prawdziwych lasach kojarzonych z Wdzydzami, z tym wspaniałym aromatem drzew iglastych. Rewelacja. My tu gadu-gadu, a tym czasem zanim się obejrzymy, jesteśmy w Gostomiu. Koło kościoła w lewo i pod górkę. A teraz na południe.

Słowo wyjaśnienia: nasz plan tamtego dnia zakładał dojechanie tylko do Kościerzyny, więc mapy terenu od Gostomia nie mieliśmy. Co więcej, nawet skalibrowany przeze mnie na GPSa teren, nie obejmował tego obszaru. Jedyne co mieliśmy, to punkt nawigacyjny zdjęty na środku Wdy podczas spływu w lipcu 2003. Na szczęście punkyt zdjąłem jeszcze w obrębie wioski, więc mogliśmy się nim nawigować. Zasadniczy problem przy nawigacji „na oko na południe” polega na tym, że jest to wielka improwizacja, toteż trasa wyświetlona poniżej nie jest cudem logistyki – prowadzi momentami przez dość zarośnięte przesieki, choć przejezdne rowerem. No i przed samym Lipuszem trzeba przekroczyć Wdę – więc trzeba też znaleźć most. My dojeżdżając do Wdy mieliśmy szczęście wyladować obok jakiegoś gospodarstwa, gdzie kazali nam się cofnąć jakieś 1,5 km do mostu. Ciężko powiedzieć, jak kierować się na tym odcinku. Na pewno siadając z mapą można wykombinować optymalną trasę, ale z kolei to tylko jakieś 10 km, i mając orientację w terenie można zdać się na instynkt turystyczny. Mimo to, podkreślam: NALEŻY zabrać mapę tego terenu.

No to jeszcze słowo o powrocie: w lipcu 2004 było jeszcze połączenie około 17:30 z Lipusza z 5-minutową przesiadką w Kościerzynie. W tej chwili po usunięciu niektórych połączeń przez PKP może wystąpić problem z synchoronizowaniem połączeń, o ile jeszcze są utrzymywane. Być może konieczne będzie jeszcze dojechanie do Kościerzyny na stację… My w każdym razie mieliśmy przyjemność napić się zimnego piwa już w Lipuszu. Natomiast w łeb wziął plan przejechania za 10 zł na dwie osoby+rowery do Gdyni. Kontrolują konduktorów, a szkoda, bo łapówka to piękna rzecz dla kieszeni studenta… 🙂

STATYSTYKA:
Czas całkowity – 7h 19 min
Maksymalna wysokość – 206 m (między Kielnem, a Kłosowem)
Minimalna wysokość – 139 m (dolina Klasztornej Strugi za Przodkowem)
Maksymalna prędkość – 46,7 km/h
Prędkość średnia z postojami – 11,7 km/h (mało miarodajna z powodu postoju w Przodkowie)
Całkowite wywyższenie – 768 m
Całkowity spadek – 842 m
Długość (z dojazdem) – 86,01 km (97,4 km)
Maksymalny (punktowy) wzrost wysokości – 89 m/min
Maksymalny (punktowy) spadek wysokości – 41 m/min

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.